sobota, 6 lutego 2010

Modelarz oblatywacz cz.1

Obiecałem, to prowadzimy temat dalej. Częsc pierwsza cyklu o tym, jak to elementy do produkcji obiadu, spowodowały chwilowy stan głodowy. Człowiek jednak może dłużej wytrzymac bez jedzenia, niż bez picia, a tego mam pod dostatkiem.
Przejdźmy jednak do meritum, otóż zacząłem oklejac samolot z Airfixa - czyli dokładnie Grumman F6F-3 Hellcat w skali 1/48 folią aluminiową. A teraz pytanie: po co?
Odpowiedź jest prosta: przetestowanie nowej dla mnie techniki, jaką jest klejenie folii metalowej do plastiku za pomocą kleju Microscale. Drugą ważną kwestią jest zrobienie wersji XF6F-3, czyli prototypu, który stał się bezposrednim modelem samolotu Grummana do produkcji seryjnej F6F-3. Jakie cechy dzielą prototyp z wersją produkcyjną? Najważniejsze w modelu będzie zmienienie osłon podwozia oraz dodanie dużego kołpaka. Silnik wersji XF6F-3 to już Pratt & Whitney R2800, zatem nie ma tu problemu, jak przy wersji prototypowej XF6F-1 z silnikiem R2600 (zastosowanym m.in. w Avengerze).
Zatem zastosowanie tutaj folii aluminiowej jest bardzo na miejscu, wersja XF6F-3 była pokryta tylko blachą, bez malowania całej powierzchni. Malowane były tylko oznakowania narodowosciowe oraz lotka tylnego steru kierunku na czerwono. Duży kołpak był też w kolorze blachy. Na zdjęciu wyraźnie widac ciemniejszą blachę przy wylotach spalin oraz w miejscach skrzydłowych karabinów maszynowych:

Powyższe zdjęcie przedstawia naszego bohatera, widac tutaj dokładnie te detale o których pisałem. Zatem przystępujemy do częsci technicznej: jak i co to daje.


Wybieram sobie miejsce zaklejenia kolejnego panelu na skrzydle i biorę klej Microscale. Odlewam odrobinę do osobnego zamykanego pojemniczka i dodaję troszkę wody (niewiele, w proporcji ok 5 częsci kleju na 1 częsc wody). Robię to po to, by nie był on już na początku taki gęsty, gdzie podczas nanoszenia pędzelkiem tworzyłyby się smugi - analogicznie jak przy zbyt gęstej farbie. Po wyschnięciu nałożona folia byłaby nierówna i smugi by przebijały. My chcemy jednak uzyskac w miarę gładką powierzchnię.


Smaruję więc miejsce między lotką, prawą częscią skrzydła a tym osamotnionym elementem po prawej stronie. Nadmiar kleju może wychodzic na już zaklejoną częsc. Łatwo go potem usunąc chusteczką nasączoną spirytusem, rozcieńczalnikiem lub benzyną ekstrakcyjną. Po posmarowaniu sprawdzamy czy nie ma na powierzchni jakis intruzów, czyli pyłków, kurzu itp. Jesli są, to mamy jeszcze chwilę czasu na usunięcie pędzelkiem tych pasożytów. Jesli natomiast jest tam za dużo zabrudzenia, wysypała nam się na to kawa lub cukier podczas słodzenia herbaty stojącej na stoliku przy którym kleimy, można usunąc cały klej szmatką lub chusteczką nasączoną powyższymi specyfikami i naniesc klej ponownie. Teraz czekamy aż klej przeschnie trochę. Jest to klej który po wyschnięciu działa jak tasma klejąca, więc nie musimy się spieszyc, dobrze, aż utworzy się ta lepka powierzchnia z odparowaną wodą.


Teraz naklejam fragment wczesniej odciętej folii i stopniowo nakładam go, powoli dociskając za pomocą chusteczki do skrzydła. Nie nakładam od razu całej tafli, by nie dostało się powietrze pod folię, nie jest ono tam potrzebne, samolot i tak dzięki temu lepiej latac nie będzie.


Widac na zdjęciu przyklejony fragment kurczakowej folii, dobrze docisniętej, co spowodowało uwydatnienie linii końca danego segmentu blachy na skrzydle oraz nity. Nity są zrobione za pomocą owej słynnej nitowarki z jednego z wczesniejszych postów. Teraz możemy przystąpic do kolejnego etapu.


Skalpelem wycinam ten segment, następnie nadmiar zdejmuję powoli, podważając delikatnie fragmenty skalpelem. Ważne jest, by skalpel był ostry i nie strzępił, lub co gorsza nie powodował niedocięcia folii. W takim wypadku może to spowodowac podarcie i proces nakładania segmentu zaczynali bysmy od nowa.


Wszystko pięknie, po zdjęciu resztek niepotrzebnych fragmentów przecieram okolicę segmentu chusteczką ze spirytusem lub namoczoną w rozcieńczalniku. Następnie lekko poleruję wzdłużnie lub poprzecznie ten segment. Dlatego czasem wzdłużnie a raz poprzecznie, bo uzyskuję dzięki temu różne kąty odbicia swiatła, co bardzo fajnie i naturalnie różnicuje nam segmenty, nie jest wszystko jednolite.


Jak widac na zdjęciach, skrzydła oklejam folią stroną prawą - bardziej błyszczącą, a lotki okleiłem lewą stroną, dało mi to półmat. Fajnie dodatkowo rozróżnia to powierzchnie stałe z ruchomymi. RODACY: przestrzegajcie zawsze przepisów BHP, noscie obuwie ochronne, na głowę zakładajcie kask oraz ochronne gogle, to was ochroni przed tym co jest nieprzewidywalne. Wróg może kryc się wszędzie!


I tak sukcesywnie oklejamy każdą stronę skrzydła. Krawędzie natarcia skrzydła oklejam jednym kawałkiem - bez łączenia na połówkach skrzydła. Krawędź spływu natomiast w miejscu klap zastosowałem również jeden kawałek folii i zagiąłem ją na drugą stronę. Lotki tak nie mogłem zrobic, bo jak widac ma wystający element, tutaj oklejanie jej będzie osobne po obu stronach.


Jeszcze zbliżenie na fragment przyklejanego panelu, oraz porównanie satynowej powierzchni lotki i klap do powierzchni skrzydła. Dodam jeszcze na koniec częsci pierwszej, że nie jest to takie mozolne, pracochłonne i nie doprowadza do kuriozalnych nerwic lękowo-depresyjnych. Cały proces przebiega szybko i sprawnie. Zapraszam do częsci drugiej, w której porównamy tę metodę z farbami Alclad oraz innymi metalizerami. Postaram się też porównac wszystkie metody i wskazac wady oraz zalety każdej z nich.

6 komentarzy:

  1. Witam Admirała Halsey'a!
    Czekam z niecierpliwością na dalsze losy XF6F-3, zwłaszcza, że okleiłem próbnie pływak R-XIII folią kuchenną na rozcieńczony wikol i zadziałało to bez zarzutu. Idąc za ciosem chciałem okleić okaptowanie silnika RWD 8 i tu pojawiły się problemy z "mocnymi" obłościami, dlatego dobijam się o dalsze odcinki "Przygód Halsey'a z folią".:)
    Pozdrawiam Jarek 38.

    OdpowiedzUsuń
  2. A właśnie od dziś zaczynam dalsza batalię, prowadząc ją przez święta aż do piątku przed wyjazdem do Inowrocławia. Mam plan by skończyć model do tego czasu :)
    Tym bardziej, że mam teraz wolne kilkanaście dni.

    Powiedz, jak wyszło to z wikolem? Zniesie to próbę czasu (bez efektu krystalizacji i kruszenia się kleju?)?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie pomyślałem o krystalizacji i kruszeniu, co przy Wikolu tak rozcieńczonym i materiale niechłonnym może mieć miejsce. Po kilku dniach sprawdziłem wytrzymałość połączenia folii z pływakiem i wyglądało to bardzo dobrze, folia odrywała się opornie i w kawałkach. Sprawdzę dziś 30.03 wieczorem powtórnie, czy po tak długim czasie, to już chyba trzy tygodnie, folia dalej zachowuje się podobnie i czy klej nie zmienił się w swojej strukturze.
    Cieszy mnie , że wracasz do sagi o protoplaście Hellcat'a z folią w roli głównej.
    Pozdrawiam Jarek 38

    OdpowiedzUsuń
  4. To czekam na wiadomość odnośnie wikolu :) Patrz no, nawet taki prosty wydawałoby się klej, da taki efekt z tworzywem :) Wikolu używałem tylko do kartonowców 20 lat temu (głównie szkielety).
    Mam nadzieję, że jednak będzie to trzymać. Pytałem ostatnio mojego ojca o wpływ czasu na ten klej, bo on buduje makiety kolejowe i mówił że po 30 latach, pierwszy segment dworcowy jest nadal w takiej samej formie. W weekend przyglądnę się łączeniom wikolem różnych materiałów tam zawartych.
    A co do Hellcata... no muszę do Inowrocławia z czymś jechać, chociaż planowałem z początku tylko jako widz :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pływak oklejony folią w dalszym ciągu wygląda jak pływak, wszystko się trzyma tak samo dobrze, jak pierwszego dnia. Próby zerwania folii są bardzo kłopotliwe, rwie się kawałkami, ciężko jest nawet zadrzeć folię.
    Po pierwszej części "Walczącego z folią", ruszyłem w miasto zdobyć Micro...hm... klej do alu., niestety wróciłem z pustymi rękami i stąd się wziął pomysł by wypróbować naszego bohatera, jak się okazuje od trzydziestu bez mała lat.
    Pozdrawiam Jarek 38

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasem prosty sposób potrafi zniwelować droższe "specjalne" specyfiki. Jednak różnica polega na konsystencji i formie kleju - o ile konsystencja pewnie jest podobna, to adhezyjność Microscale daje komfort w postaci spokojnego naklejenia paska lub panelu nawet po 10 minutach. Forma typowej powierzchni taśmy klejącej, świetna rzecz. Natomiast wikol też muszę wypróbować :) Dajesz tzw. pałer do robienia doświadczeń :)
    Mnie zainteresowała też tam metoda z folią, by uzyskać po pomalowaniu modeli farbą - tu głównie stawiam na japońce - obdrapania - z tym będę prowadzić doświadczenia. Jeśli nie całego płatowca, to chociaż fragmentów w których chcę ten efekt uzyskać.

    OdpowiedzUsuń