sobota, 1 maja 2010

Hellcat Mk. II... ciąg dalszy - sidolux

Dzisiejszy dzień to święto pracy, a zarazem "długi weekend", długi, bo dłuższy aż o cały jeden dzień. Zatem z uwagi, że pogoda przekichana, przereklamowany "huge weekend" też raczej nie robi na mnie wrażenia i najważniejsze: święto pracy - a to znaczy że trzeba świętować pracę coś tam robiąc. I tutaj efekty: położona druga warstwa sidoluksu i wieczorem byłaby trzecia, ale okazało się, że aceton zachował się jak kamfora i wyparował ze słoika. Zatem czyszczenie aero będzie bardziej mozolne jutro - po kąpieli znów w cleanluksie. Na boku wyciąłem z żywicznej podstawki felgi do kół. Zatem zbliża się etap... kolejnego nałożenia "sido" i po nim już kalki. Jak coś pójdzie źle z kalkami, to kółka brytyjskie przemaluję za pomocą masek na japońskie hinomaru i będzie egzemplarz z dywizjonu Yo-801 Japońskich Sił Samoobrony z początku lat 50-tych.
Zatem zdjęcia:

- Jadźka leci?
- Władek, ja go tam nie widzę, nie leci. Ja wogóle nic nie widzę...
- Bo żeś resztę lornetki przerobiła na wazony...
- Władek, przestań! A jak będzie lecieć, to go zobaczysz, idź na tą działkę już!








.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz