sobota, 30 stycznia 2010

San Diego ciąg dalszy

Krążownik płynie do przodu, został zwodowany i dostał kilka detali więcej. Na tym etapie, myślę że pora pokryć pokłady właściwym kolorem. Drobnostki jeszcze podszpachlowuję Surfacerem 500. Artyleria główna nie jest jeszcze przytwierdzona na stałe, więc malowanie pokładu pójdzie sprawnie. Potem bym tego tak łatwo nie dokonał, bo gdyby doszły detale (kaemy plot., łodzie czy też relingi), to już bym nie dotarł do pewnych miejsc. Zatem pora na pokład z kolorem. Na tym etapie krążownik przedstawia się następująco :) Zwróćcie uwagę, na te maleńkie zestawy kaemów przeciwlotniczych z blaszki. Po pomalowaniu pokładu wstawię ciekawostkę - nie związaną z krążownikiem, ale z Hellcatem :)

Fototrawiona blaszka przekształcona w zestaw poczwórnych kaemów przeciwlotniczych.


A w porównaniu do grosza widać, że nie jest to obiekt zbyt wielkich rozmiarów i małe nie oznacza wcale prostsze w montażu - tutaj jest to wręcz przeciwnie ;)


Krążownik w całej swej mikrej okazałości - jak na skalę 1:700.


Nasz bohater w rzucie od tyłu (dziób, główny pomost dowodzenia i śródokręcie.


Widok z góry na bakburtę USS San Diego.


W innym świetle jest pokazana sterburta krążownika.


Widok z "lot ptaka" (cokolwiek miałoby to znaczyć) na dziób okrętu oraz przedni pomost dowodzenia. Widoczne doskonale wieże artylerii głównej kalibru 127 mm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz